Archiwum | Lipiec, 2010

wakacyjnie…

1 Lip

Jak się miewacie? Ja sobie siedzę przy komputerze, a przez otwarte okno słychać piękny śpiew ptaków, aż się nie chce nic robić. 🙂
Przez te ostatnie miesiące trochę się zmieniło w moim życiu… nie, nie na gorsze, myślę że na lepsze. 🙂
Przede wszystkim muszę się pochwalić, że… zostałem ambasadorem. Nie zostałem dyplomatą ;-), nie zesłano mnie na żadną placówkę dyplomatyczną, mój „awans” tyczy innej dziedziny…
Gdy byłem jeszcze w Górznie, to otrzymałem pewnego dnia maila z mojego stowarzyszenia IFOPA. Malcolm napisał do mnie o utworzeniu IPC – International President’s Council – takiej międzynarodowej grupy ambasadorów (przedstawicieli poszczególnych krajów). Członkowie IPC są takimi jakby pośrednikami w kontaktach między IFOPA a chorymi w swoich krajach, na bieżąco są informowani o postępach medycznych nad FOP, przekazują swoją wiedzę innym i w ogóle starają się być pomocni we wszelkich sprawach dotyczących tej choroby i nie tylko.
Jestem członkiem IPC od maja, a już zdążyłem przetłumaczyć (z pomocą znajomych tłumaczy) takie specjalne karty informacyjne, które potem otrzymamy pocztą i w razie problemów zdrowotnych lekarze znajdą tam potrzebne informacje na temat postępowania z FOP. Uzupełniłem także troszkę moją stronę „chorobową”, a obecnie pracuję nad przetłumaczeniem na język polski pakietu członkowskiego dla nowych chorych.
W maju miałem małe problemy zdrowotne… Już wcześniej wypadła mi plomba z zęba i zacząłem mieć z tym problemy – ząb zaczął boleć, zwłaszcza przy jedzeniu gorących rzeczy czy piciu zimnych płynów. Ale w maju zrobiło się tak tragicznie, że trzeba było coś z tym zrobić. Mama była w Mosinie, gdzie znalazła gabinet dentystyczny przystosowany dla osób niepełnosprawnych – podjazd dla wózków, żadnych schodów, a w środku nawet toaleta do której spokojnie wjechałbym wózkiem w razie potrzeby.
Pierwsza wizyta była dla mnie trochę stresująca, bo niezbyt lubię zabiegi dentystyczne, a poza tym miałem złe wspomnienia z dzieciństwa. Wypełniłem ankietę jako nowy pacjent, musiałem odpowiadać m.in. na pytanie czy jestem w ciąży… 😉 i po krótkim czekaniu przyszła kolej na mnie. Wjechałem do gabinetu, pani doktor mnie obejrzała i stwierdziła że trzeba będzie „naprawić” aż 5 zębów (górne jedynki, dwójki i jedna trójka). Ku mojemu zdziwieniu słyszała o FOP, chociaż jeszcze nie spotkała się z tą chorobą. Jako że zastrzyki dentystyczne są zakazane (z uwagi na ewentualne problemy i możliwość spowodowania skostnienia), więc trzeba było robić zęby „na żywca”. Zabrała się najpierw za tą trójkę, przez którą miałem tyle bólu. Z uwagi na mój szczękościsk nie mogła dojść od środka, więc musiała od przodu zeszlifować mi kawałek zęba, a potem uzupełnić ubytek. Zrobiła to tak dobrze, że nigdy przedtem nie miałem tak ładnego zęba. 🙂
Ponieważ praca przy moich zębach trwała długo, więc musiała rozłożyć ją na raty. Po tygodniu przyjechałem na zrobienie kolejnych dwóch zębów, a w następnym tygodniu ostatnie dwa. I chociaż cały czas byłem bez znieczulenia, chociaż jedynki miałem zeszlifowane prawie do połowy, to jednak ból nie był taki silny abym nie mógł wytrzymać. To już czasem bóle chorobowe miałem silniejsze…
A teraz… teraz już mogę normalnie jeść i pić, już nie odczuwam bólu, mój uśmiech też wygląda normalnie… Nareszcie. 🙂
Bardzo często gdy siedzę przed komputerem i spoglądam w okno, to moje myśli krążą wokół Karolinki. Zastanawiam się co porabia, tęsknię za nią… chciałbym bardzo przytulić ją do siebie i pocałować jak to zawsze czyniliśmy będąc w Górznie. Niestety, dzieli nas około 100 km. Dlatego też zacząłem myśleć co mógłbym zrobić aby być bliżej Niej, abyśmy się mogli częściej widywać…
I chyba znalazłem rozwiązanie. Niektóre osoby wiedzą, że powoli mam dość życia w moim domu… sytuacja rodzinna sprawia że jestem już zmęczony mieszkaniem tutaj, ciągłymi awanturami i pijaństwem mojego brata i bratowej. Zresztą takie życie miałem w dzieciństwie, więc nie chcę aby to nadal trwało. Także mama jest już coraz słabsza i bardziej schorowana (m.in. problemy z tarczycą), więc myślałem o tym aby iść do domu opieki. Tam miałbym zapewnioną opiekę, w razie problemów zdrowotnych lekarz byłby pod ręką, a i mama byłaby odciążona. Myślę o tym bardzo często i jestem już właściwie zdecydowany na taki krok. Muszę jeszcze tylko do końca omówić to z mamą (bo wie o tym tak ogólnie) i jeśli wszystko dobrze pójdzie to w przyszym roku zacznę starania o przyjęcie mnie do domu opieki.
A dokąd? Oczywiście tam gdzie byłbym blisko Karolinki. 🙂 Niedaleko Niej mieści się dom opieki, w miejscowości gdzie mieszka Jej ciocia i dokąd Karolcia w miarę często jeździ. A gdybym tam zamieszkał to myślę że spotykalibyśmy się częściej. 🙂
Ale nie obawiajcie się, nie straciłbym kontaktu z mamą. Mamy przecież komórki, a na pewno albo ona by mnie odwiedzała (bratankowie by ją przywozili) albo ja bym przyjeżdżał do domu na weekend…
I tak oto myślę o zmianach w moim życiu. Pierwsze już nastąpiły w zeszłym roku gdy w moim życiu osobistym pojawiła się Karolinka. To była dobra decyzja, bo czuję się przy Niej bardzo szczęśliwy, a i Ona przy mnie także jest szczęśliwa. Sądzę że i ta druga zmiana dotycząca zmiany miejsca zamieszkania też będzie dobra. Chociaż czas pokaże jak to wszystko się dalej potoczy…