Archiwum | Grudzień, 2012

w ostatnim dniu roku…

31 Gru

Witam wszystkich w ostatnim dniu 2012 roku…
Mój ostatni wpis zakończyłem oczekiwaniem na wieści w sprawie wyjazdu na turnus do Górzna. Los jednak zrobił mi niespodziankę… 12 października otrzymałem pocztą powiadomienie o przyjęciu mnie na turnus. Miał on trwać od 5 do 27 listopada. Tym razem zmienili trochę zasady przyjęć, każdy miał przybyć na inną godzinę. Poza tym reszta wytycznych była taka sama jak ostatnio.
Nie mogłem się doczekać wyjazdu. Wreszcie znowu miałem być razem z Piotrem i Karolinką, znów mieliśmy nacieszyć się sobą, być razem przez cały dzień…
W końcu nadszedł ten upragniony 5 listopada. Miałem się stawić na godz. 10:00, ale z powodu małego opóźnienia na miejscu byłem około południa. Piotr już na mnie czekał, dostaliśmy zakwaterowanie w tym samym pokoju co ostatnio. Pokój był troszkę przerobiony, mieliśmy zamontowaną umywalkę, także łóżka były trochę inaczej ustawione. A łazienka za ścianą była trochę powiększona, niestety nikt nie pomyślał o poręczy przy sedesie, za to była poręcz na ścianie… dobre pół metra od sedesu. Dla mnie niestety nie do użytku, ja trzymałem się mojego wózka ustawionego przy sedesie. Także pod prysznicem nie było poręczy, dopiero po naszej interwencji zamontowali poręcz. Widocznie ktoś „techniczny” uznał, że składane plastikowe krzesełko przy ścianie wystarczy, a trzymać się mamy powietrza lub kąpiących nas opiekunek. A nie, przepraszam, był jeszcze stół do kąpieli (chociaż bardziej wyglądał na stół do… sekcji zwłok 😉 ), ale w moim przypadku absolutnie nieprzydatny…
Największe jednak zaskoczenie przeżyłem następnego dnia, gdy po raz pierwszy miałem fizykoterapię i hydroterapię. Oba gabinety były przebudowane, na fizyko każda maszyna była w osobnym „kantorku”, a na wprost drzwi była taka „lada” jak w hotelu. Gabinet do hydroterapii rozrósł się chyba trzykrotnie, oprócz czterech wanien była jeszcze wielka wanna do grupowych kąpieli, a także małe „wanienki” do zabiegów na ręce i nogi.
Już następnego dnia zaczęły się zabiegi. Ja oprócz hydro i fizykoterapii miałem jeszcze terapię zajęciową, ćwiczenia indywidualne, a także terapię relaksacyjną. Pierwszy zabieg miałem o godz. 10:00, ostatni o 14:30. Potem już miałem czas wolny, który spędzałem razem z Piotrem i Karolinką. Piotr pracował sobie na swoim komputerze, a ja próbowałem nadrobić te miesiące tęsknoty za moją dziewczynką… całusom i przytulaniom nie było końca. 🙂

20121115_120949
Po tygodniu poprosiliśmy panią doktor o przedłużenie pobytu o jeszcze jeden turnus, bo w końcu zawsze przyjeżdżaliśmy na 6 tygodni. Długo oczekiwaliśmy na odpowiedź, bo dopiero pod koniec turnusu otrzymaliśmy zgodę na przedłużenie pobytu o kolejne 3 tygodnie.
Niestety, w tak miłą atmosferę wkradły się nieprzyjemne akcenty. Głównie dotyczące mojego zdrowia…
Na początku pierwszego turnusu gdy Piotrowi przywieźli z domu komputer, to dostaliśmy taki fajny stolik – wysoki, całkiem spory… niestety, miał on pod blatem takie drewniane „belki”… podjeżdżając pewnego razu pod stół uderzyłem się w kolano. Uderzenie było dość mocne, po dwóch dniach miałem już ładnego siniaka, a na dodatek poczułem, że w miejscu uderzenia mam opuchliznę i… zaczął się „przebłysk” i kostnienie mięśnia. Na szczęście zabiegi wodne trochę złagodziły ból, ale kostnienie zaczęło postępować.
Miałem ćwiczenia z nową rehabilitantką, która nie znała mojej choroby. Opowiadałem jej trochę, także dałem link do mojej strony o chorobie, ale chyba za bardzo ją to nie zainteresowało… Gdy miałem tą opuchliznę na nodze i powiedziałem jej żeby uważała, to… zaczęła „badać” tą nogę i tak mi ją wymiętoliła, że myślałem iż nie wytrzymam z bólu. Również pewnego dnia podczas ćwiczeń doszło do małego „wypadku”, próbowała mi trochę rozszerzyć nogi kładąc swoją dłoń między moje kolana, niestety zagadała się z kimś i nie zwróciła uwagi na to co robi, w rezultacie tak mi strzeliło w kolanie, aż mi się ciemno w oczach zrobiło.
Pewnego dnia bardzo mnie bolały ramiona (od zimna lub na zmianę pogody), więc poprosiłem znajomą pielęgniarkę o posmarowanie żelem przeciwbólowym. Przyszla i… wydało jej się zabawne, że mnie będzie smarować. Jak mi podusiła ramiona, to po jej odejściu rozpłakałem się z bólu…
Te incydenty sprawiły, że moje zdrowie bardzo się pogorszyło. Jeśli je wcześniej oceniałem na jakieś 20 procent, to po powrocie z Górzna zostało mi około 10 procent. Najbardziej mi poszło w nogi, idąc do łazienki czasem ledwie mogę iść, takie mam sztywne nogi. Także w lewej stopie zaczęły mi kostnieć palce (wyrosły mi takie skostnienia na stawach) i chodzenie sprawia mi wielki ból. Lewa dłoń też mi powoli sztywnieje, ale nie jest to jeszcze takie dokuczliwe…
To był mój ostatni turnus w Górznie. Poza moimi kochanymi opiekunkami reszta personelu sprawiała wrażenie, jakbym był tam niepotrzebny. Również wielki ubytek na zdrowiu sprawił, że raczej nie chcę już tam wracać. Tą resztę zdrowia jaka mi jeszcze została nie chcę stracić na kolejnym turnusie z powodu głupoty czy bezmyślności personelu. Trudno… postaram się wyjechać z Piotrem i Karolcią gdzieś indziej, a w ostateczności będziemy się spotykać w naszych domach. Bo niestety, ale na taką rehabilitację to szkoda zdrowia…

Chciałbym Wam życzyć na ten Nowy Rok wszystkiego dobrego, aby nigdy Wam nie brakowało miłości i zdrowia. Pamiętajcie też o mnie i odezwijcie się czasem do takiego jednego Tomka, który pragnie szczęścia dla wszystkich…