Archiwum | Maj, 2017

Wojny internetowe

15 Maj

Początek mojego spotkania z Internetem datowany jest na zimę 2001 roku. Odwiedził mnie kuzyn, który sprezentował mi modem – dość sporą kartę rozszerzającą możliwości komputera o telefonowanie i łączenie się z Internetem. Dzięki numerowi dostępowemu TPSA (0202122) mogłem się połączyć z globalną siecią. Na początku nie było tak różowo, bo z powodu dużego obciążenia sieci modem co chwilę zrywał połączenie. trzeba było łączyć się na nowo, a to generowało nowe koszty (internet był wtedy rozliczany w impulsach telefonicznych, tak jak zwykłe rozmowy – 1 impuls to trzy minuty, a po godz. 22 sześć minut). Połączenie było wolne (modem „wyciągał” 14.400 kbps), na załadowanie strony Onetu czekałem kilka minut (mimo że nie była przeładowana grafiką jak dzisiejsze strony). Ponieważ płaciłem za czas połączenia, więc otwierałem stronę główną, potem w drugiej zakładce otwierałem artykuł, w kolejnej następny… i tak czasem aż kilka stron (na więcej nie pozwalała mi ograniczona pamięć komputera), a potem po rozłączeniu Internetu mogłem sobie spokojnie poczytać…
Ponieważ nie ograniczałem się z Internetem, więc nie wiedziałem jakie to są koszty. Dowiedziałem się z kolejnym rachunkiem za telefon, gdy do zapłacenia było… 200 zł (!), gdy normalnie płaciliśmy po 30 zł. A papierowy biling z 2 stron urósł do 15. Następny rachunek był podobny, więc dostałem szlaban na Internet. Zresztą sama natura dała mi szlaban – podczas burzy piorun uderzył w transformator i modem mi się spalił. 😀
Kolejne spotkanie następiło kilka lat później. Tym razem TPSA wprowadziła pakiety internetowe – 30 godzin miesięcznie za 60 zł. Mogłem przeto poserfować trochę dłużej. Przybyło stron internetowych do czytania, założyłem swojego pierwszego maila, poznałem czym są grupy dyskusyjne… a wkrótce stworzyłem swoją stronę internetową.
Chociaż na grupach dyskusyjnych zostałem miło przywitany, ludzie zaakceptowali moja niepełnosprawność, to miałem się niedługo przekonać, że Internet nie jest taki spokojny i bezpieczny…
Któregoś dnia uczestniczyłem w dyskusji na grupie poznańskiej. To była zwykła dyskusja jakich się wiele toczyło każdego dnia. Wieczorem wpadłem zajrzeć na moją stronę, chciałem sprawdzić czy w księdze gości nie przybyło nowych wpisów. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu pojawił się wulgarny wpis pod moim adresem. Usunąłem go, ale następnego dnia pojawiły się nowe wpisy. Zablokowałem dodawanie wpisów, ale wtedy zaczął się spam mailowy. Dostałem 100 (!) maili z wyzwiskami i wulgarnymi treściami, następnego dnia było ich… 200. Ktoś się bawił moim kosztem, a ja byłem kłębkiem nerwów, brałem tabletki na uspokojenie, bałem się sprawdzić pocztę.
Poprosiłem o pomoc moich znajomych z grupy poznańskiej, podesłałem im maila wraz z nagłówkiem, po numerze IP i innych danych namierzyli tego psychola. Nękanie się skończyło, a po kilku tygodniach dostałem anonimowy mail z przeprosinami. Do dziś nie wiem o co temu gościowi chodziło, nie miałem z nikim żadnych konfliktów, widocznie chciał się zabawić moim kosztem.
Od tego czasu minęło już sporo lat, dostęp do Internetu stał się powszechny, ale wcale nie stało się bezpieczniej. Wręcz przeciwnie – Internet stał się wielkim workiem, do którego wrzucane jest wszystko bez wyjątku. Wśród zwykłych wiadomości znajdziesz fałszywki, szukając bajek czy filmów dla dzieci trafisz na zawirusowaną stronę, która wrzuci reklamowe albo wirusowe śmieci na Twój komputer…
A to co się dzieje na forach czy Facebooku lub Twitterze, to już przechodzi ludzkie pojęcie. Walczy każdy z każdym – miłośnik disco polo z miłośnikiem muzyki klasycznej, posiadacz Iphone z posiadaczem Samsunga, prawicowiec z „lewakiem”, katolik z ateistą… czasem odnoszę wrażenie, że cały czas organizowane są zawody kto komu najwięcej dowali. Nastąpiło totalne schamienie naszego społeczeństwa. Teraz zbluzganie kogoś od najgorszych to jest wręcz powód do dumy. Ludzie nie mają już do siebie za grosz szacunku, są podobni do wilków – cały czas szczerzą zęby gotowi rzucić się przeciwnikowi do gardła…
Coś mi się wydaje, że III wojna światowa nie zacznie się jakimś konfliktem zbrojnym. Ta wojna już trwa… w Internecie. Oby tylko ludzie poszli po rozum do głowy, a straty były jak najmniejsze…