Archiwum | Wrzesień, 2012

wrześniowo…

23 Wrz

Minęły wakacje, minęło lato, rozpoczął się kolejny rok mojego życia…
Właściwie to wakacje upłynęły mi dość monotonnie. Siedziałem w domu i trochę pracowałem, a gdy pogoda była bardziej odpowiednia (dla mnie optymalna jest gdy nie przekracza 25 stopni, a po niebie czasem przepływają chmury), to wsiadałem na wózek elektryczny i ruszałem na mały spacer. Chociaż ostatnio nie mam za bardzo gdzie jeździć, bo cały czas w te same miejsca to też może się znudzić…
Ale pewnego razu pogoda była idealna, więc postanowiłem przetestować maksymalny zasięg mojego wózka. Według danych producenta powinien przejechać 35 km. Zaprojektowałem sobie w Automapie trasę, która miała 36 km, wiodła okrężną drogą prawie pod Śrem i potem koło wieży telewizyjnej w Górze i z powrotem do domu. Jako że mój wózek nie jest demonem szybkości (6 km/h), więc szykowała się niezła jazda.
Wyjechałem z domu około godz. 14, po obiedzie. Najpierw do Grzybna, potem prosto na Szołdry, a tam wyjechałem na główną trasę Śrem-Czempiń. Ruch był dosyć spory, z uwagi na remont mostu w Mosinie był tam jeszcze objazd dla samochodów ciężarowych, ale kierowcy jechali ostrożnie, więc nie miałem żadnych obaw. Jedyny problem był gdy z naprzeciwka jechał tir i gdy mnie mijał, to uderzał we mnie silny podmuch powietrza. Ale wózek jechał stabilnie.
Dojeżdżałem już do Manieczek, gdy przeleciał koło mnie kolejny tir i… pęd powietrza był taki, że zdmuchnęło mi czapkę z głowy. Pojechałem dalej, bo niestety nie było w pobliżu nikogo, kto mógłby mi ją podnieść, a stać i czekać nie miałem zbytnio ani czasu ani ochoty. Na szczęście jechałem mając słońce z tyłu, więc nie spaliłem sobie twarzy (przezornie wybrałem trasę ze słońcem za plecami).
Kilka km dalej skręciłem w lewo na Górę, przejechałem obok wieży telewizyjnej i w Jaszkowie (gdzie mieści się Centrum Hipiki Antoniego Chłapowskiego) ruszyłem już w powrotną drogę do domu. Jedna wioska, druga, trzecia… i już dojechałem do Żabna. Po sześciu godzinach jazdy trochę mnie bolały ręce od sterowania joystickiem, a także nogi trzymane cały czas w tej samej pozycji. Z przyjemnością przesiadłem się w domu na zwykły wózek 🙂
Test zasięgu wózka – przejechane 36 km na najszybszym biegu bez przerwy, z 6 kresek wskaźnika baterii zostały dwie… czyli myślę, że dałbym radę przejechać te 40 km. Inna sprawa czy moje ręce by tyle wytrzymały… 😉
W połowie września przeżyłem znowu niezwykły dzień. Jak się może domyślacie – wyjechałem z domu na cały dzień, aby spotkać się z moją kochaną Karolinką. Tym razem nie było niespodzianki, umówiliśmy się na konkretny termin, więc wiedziała o moim przyjeździe. Oczywiście spotkanie było u jej cioci w Zagórowie.
Zajechałem tam około godz. 13, gdy wjechałem do kuchni i ją zobaczyłem, to serce mi zaczęło walić jak młotem. Sam nie wiem czy z emocji czy z radości.
A gdy się przytuliłem, gdy dostałem całusa na powitanie, to już całkiem poczułem się jak w niebie. 😉
Po obiedzie poszliśmy sobie do pokoju i gdy Karolinka objęła mnie ramionami, gdy mnie ukochała za szyję, to poczułem jak bardzo za nią tęskniłem przez te 8 miesięcy od naszego ostatniego spotkania. Zresztą sami zobaczcie… 🙂


Kolejne urodziny, które obchodziłem kilka dni temu, były okazją do takiej małej refleksji, powspominania dawnych czasów, a także zastanowienia się nad przyszłością. Co do przyszłości to zastanawiałem się jedynie co będzie za rok, gdy w kalendarzu stuknie mi okrągłe 40 lat. Wizualnie podobno na tyle nie wyglądam, fizycznie czasem czuję się o wiele starszy…
Nie planowałem specjalnie żadnej imprezy, myślałem że sobie obejrzę jakiś film, wypiję trochę wina i ewentualnie pogadam z przyjaciółmi na gg czy fb. Ale ktoś mi zrobił niespodziankę i impreza sama do mnie przyjechała. 😉
Akurat skończyłem jeść śniadanie, gdy gość się pojawił w moim domu – mój przyjaciel Piotr z Gostynia. Oprócz życzeń przywiózł trochę ciasta i coś do popicia.
Z Piotrem nie widziałem się już od naszego statniego spotkania w Górznie, czyli prawie półtora roku. Jadąc do domu z Zagórowa planowałem że też go odwiedzę, a tu ubiegł mnie i przyjechał pierwszy. 🙂
Był u mnie do wieczora… zjedliśmy razem obiad, potem wypiliśmy urodzinowego drinka, pogadaliśmy sobie… dzień bardzo fajnie i miło spędzony.
Aż się nie mogę doczekać gdy w końcu pojedziemy razem do Górzna i będę miał dla siebie Piotra i Karolinkę przez całe sześć tygodni. Ale kto to wie kiedy tam znów pojedziemy…